Czy wiesz, że podjeżdżając codziennie pod swój dom możesz korzystać ze zjazdu z drogi publicznej, a jednocześnie usłyszeć od sądu, że twój zjazd „nie istnieje”? To jest zabawne tylko na pierwszy rzut oka. Brak takiej świadomości może cię sporo kosztować.
Remont drogi publicznej zwykle wszystkich wprawia w dobry nastrój ? Oczywiście poza chwilową irytacją. A to z powodu objazdów, korków, czasu trwania robót, kurzu lub błota na przemian etc. Po zakończeniu prac jest jednak pięknie. W szczególności zarządca drogi publicznej wyremontował twój – od lat zniszczony – zjazd i to na swój koszt. Tak przynajmniej stanowi art. 29 ust. 2 ustawy o drogach publicznych:
„W przypadku budowy lub przebudowy drogi budowa lub przebudowa zjazdów dotychczas istniejących należy do zarządcy drogi.”
Sielanka, prawda? Jednak nie dla wszystkich.
Otóż jak się okazuje, sądy rozumieją „istniejące zjazdy” jako zjazdy, które zostały wybudowane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. Czyli takie „z papierami”, a nie te faktycznie istniejące. Jeśli twój dom jest w miarę nowy, to z dużym prawdopodobieństwem problem cię nie dotyczy. Deweloper z pewnością dopełnił wszystkich formalności. Jeśli jednak mieszkasz w starym domu i nikt na trzy pokolenia wstecz nie wie, czy są jakieś „papiery” na zjazd, to kiepsko. Z dużym prawdopodobieństwem korzystasz ze zjazdu faktycznie istniejącego, który nie ma historii prawnej.
Jeśli więc dotrą do Ciebie wieści, że droga publiczna ma być remontowana, koniecznie sprawdź czy twój zjazd istnieje w sensie prawnym. Jeśli nie, może należałoby zalegalizować jego budowę? O samowoli budowlanej możesz poczytać tutaj. W przeciwnym razie może się okazać, że zarządca drogi nie wyremontuje twojego zjazdu na swój koszt.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }