Całe życie czekałam na tę książkę. Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron odłożyłam ją na bok. Nie mogłam jej ot tak, po prostu przeczytać. To byłoby barbarzyństwo. Trzeba się delektować.
Nie pamiętam, jak na nią trafiłam. Chyba szukałam ciekawostek o La Corbusier. Znalazłam. Wspaniałe.
„Architektura szczęścia” to książka, o której można napisać wszystko i nic.
Dotyka bardzo nieoczywistej rzeczy, jaką jest rozumienie architektury jako wartości. Mówi o pięknie, a to z kolei moja wartość.
„Podstawą tej szczególnej tezy jest inne zadziwiające przeświadczenie, a mianowicie, że strefa wizualna i etyczna są sobie równoważne. Piękna architektura, uważano, jest niewerbalnym wyrazem dobra, podczas gdy architektura brzydka – materialną wersją zła.”*
Mówi o relacji człowieka z otoczeniem na przestrzeni wieków. Wspaniale pokazuje emocje, jakie towarzyszyły tworzeniu tych znanych i mniej znanych budowli. Emocje odbiorcy ale i emocje twórcy.
Zastanawiałeś się kiedyś, kiedy to się zaczęło? Kiedy człowiek stwierdził, że przestrzeń, która go otacza, ma być piękna? Kiedy zaczął tę przestrzeń urządzać piękną architekturą? I jaką rolę w tym wszystkim odegrali inżynierowie?
Jak pisze Alain de Botton, XIX wieczni architekci uświadomili sobie, iż inżynierowie mogą dostarczyć im klucz do zbawienia:
inżynierowie „dysponowali bowiem tym, czego tak boleśnie brakowało architekturze – pewnością.*”
Jeśli potrzebujesz dotknąć trochę piękna ubranego w słowa, a przy tym lubisz popatrzeć na dobrze zaprojektowane budynki, koniecznie przeczytaj.
*Architektura szczęścia. Alain de Botton, Czuły Barbarzyńca Press, 2010.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }